mikroBLACKOUT
Średnia burza spowodowała 50 godzinną przerwę w zasilaniu. Gorzej że również nie było w tym czasie żadnej możliwości komunikacji przez komórkę, internet i nawet zwykły telefon przewodowy. A to już powinno być alarmem dla odpowiadających za bezpieczeństwo kraju.
Ostatnie gwałtowne burze przysporzyły w wielu rejonach kraju nieco kłopotów, poprzewracane i połamane drzewa, zerwane linie energetyczne, czasem z przewróceniem słupów, pozrywane dachy, podtopienia. Jest to znany od lat żywioł natury i trzeba się pogodzić z jego pojawianiem się, starając się być na to przygotowanym. No właśnie, tutaj będzie – parę słów o przygotowaniu operatora telekomunikacyjnego na prostym przykładzie.
Parę dni temu w mojej okolicy – 40 km od centrum Warszawy – w ciągu dnia była silna burza. Połamała kilkadziesiąt drzew i jak się potem okazało przewróciła kilka słupów linii energetycznej średniego napięcia. W domu nie było prądu. Początkowo nie bardzo się martwiliśmy – po burzy było ciepło, woda spłynęła, tylko u sąsiada padło jedno drzewo nie robiąc zbyt wiele szkody. Ale po kilku godzinach braku prądu zaczynało być mało ciekawie. Lodówka się rozmrażała, w sklepiku właścicielka zaczynała liczyć straty. Nikt nie wiedział ile jeszcze będzie taki stan trwać, bo się nie dało dodzwonić do dostawcy prądu. Dlaczego?
Chociaż komórki miały jeszcze zapas energii, to pokazywały BRAK SIECI. Dopiero przejechanie 3-5 km pozwalało złapać słaby zasięg, ale to też w niczym nie pomagało, gdyż telefon alarmowy zakładu energetycznego nawet nie przyjmował zgłoszenia do kolejki oczekujących. I tak trwaliśmy w braku całkowitej informacji, nie wiedząc czy może nie należy się ewakuować do Warszawy. Zakład energetyczny nie raczył w żaden sposób powiadomić kilku tysięcy mieszkańców (jak się to potem okazało), że to jest poważna awaria i potrzebują wiele godzin na jej naprawę – dostawę prądu przywrócono po 50 godzinach!
Zajmijmy się jednak OPERATOREM sieci komórkowej, który powinien zadbać o szybsze przywrócenie zasięgu sieci, mając lepszy dostęp do informacji o rodzaju i zasięgu awarii prądu na danym obszarze. Wiedząc o tak długim braku zasilania, powinien posłać samochód z generatorami do tych kilku BTS-ów, przywracając zasięg sieci. [Lokalny Zakład Wodociągów i Kanalizacji tak właśnie zrobił wysyłając służby z generatorami do przepompowni, aby się sieć kanalizacyjna nie zatkała]. Nasuwa się też tutaj pytanie, dlaczego BTS-y nie mają podtrzymywania zasilania, a nawet własnego zasilania np. fotowoltaicznego? Ale to nie koniec tej historii.
Przewidując taką możliwość, przy przewodowym dostępie do internetu (80 Mb/s) zamówiłem u tego samego OPERATORA też linię telefoniczną do której jest podłączony klasyczny prosty aparat telefoniczny. Oczywiście przy braku prądu nie było dostępu do internetu, bo modem operatora nie ma żadnej wewnętrznej baterii, tak jak to mają laptopy. Ale okazało się, że również klasyczna linia telefoniczna była głucha. Jak się właśnie dowiedziałem, centrala może i ma awaryjne zasilanie, ale „nowoczesna” szafa teletechniczna stojąca po drodze, nie ma własnego zasilania i oczywiście OPERATOR nie widział potrzeby w przypadku długotrwałego braku zasilania, podłączyć ją do własnego przewoźnego generatora. A pamiętam, jak w dawnych czasach, gdy telefony były na miedzianych ręcznie skręcanych kabelkach, te 48V z centrali docierało do każdego telefonu, nawet przy 20 stopniu zasilania. A takie stopnie zasilania i wyłączenia prądu podobno nam i teraz grożą.
Pytaniem jest, dlaczego nie przewidziano takiej sytuacji i własnego zasilania, nawet tylko prądem o napięciu 48V. A w zasadzie to dzisiaj powinno być też wymaganie dostarczenia dostępu do internetu do komputera abonenta, bez względu na brak zasilania zewnętrznego. Nawet modemy powinny wtedy działać – choćby na własnej baterii. Bo to przez internet można dzisiaj powiadamiać ludzi o skali awarii i zagrożeń na danym terenie – ale muszą oni mieć możliwość odczytania tych informacji. Może trzeba w tym kierunku poprawić prawo telekomunikacyjne?
A więc, przy stosunkowo jeszcze mało krytycznej awarii braku zasilania (takim mikroBLACKOUT-cie), OPERATOR telekomunikacyjny pozbawił mieszkańców możliwości komunikowania się, uzyskania informacji czy też wezwania służb ratunkowych! I po co mamy się martwić i opracowywać plany bezpieczeństwa teleinformatycznego, czy też tworzyć obronę terytorialną, gdy wystarczy nieco silniejszy wiatr i już nie ma telekomunikacji – co przekazuję pod rozwagę tym, którzy za to odpowiadają.
PS. Pod rozwagę OPERATORA informuję też, że poza dużymi miastami, zakłady energetyczne mają prawo na planowe 8-godzinne wyłączenia prądu na danym terenie w celu dokonania konserwacji i podłączeń do sieci. Wtedy też przestają działać BTSy oraz nawet zwykłe telefony, że już o dostępie do internetu nie wspomnę.
Źródło: iszkowski.eu