Wprowadzona ustawą antyterrorystyczną obowiązkowa rejestracja pre-paidowych kart SIM przynosi już widoczne skutki, jednak chyba nie takie, jakich oczekiwali jej autorzy.
Po nieuniknionym wielomiesięcznym zamieszaniu związanych ze startem samego systemu rejestracji powoli opada kurz, co pozwala dostrzec pierwszą zmianę: po roku od startu rejestracji z rynku wyparowało około 4 mln pre-paidowych kart SIM, których właściciele nie pofatygowali się aby je zarejestrować ani nie zmigrowali ich do post-paid. Strata dla operatorów w sumie niewielka, bo w większości były to karty mało używane i nie generowały istotnych przychodów. To co ich na pewno zabolało, to bezpośrednie koszty całej operacji, sięgające dziesiątków milionów złotych, nie licząc już nawet wartości samych pakietów promocyjnych, udzielanych w zamian za rejestrację.
Druga widoczna zmiana to przetasowanie pomiędzy graczami rynkowymi w kategorii usług pre-paid wynikające z tego, że jedni operatorzy stracili więcej abonentów a inni mniej. To z kolei był efekt intensywnych kampanii promocyjnych prowadzonych niektórych operatorów, zwłaszcza przez Plusa, Playa i Orange.
Trzecia zmiana, najmniej chyba pożądana z punktu widzenia celów ustawy, to powstanie szarego rynku zarejestrowanych, pre-paidowych kart SIM. I to nie tylko rynku detalicznego, ale wręcz hurtowego. Na portalach ogłoszeniowych łatwo znaleźć anonimowe zwykle oferty sprzedaży, zarówno pojedynczych kart jak i hurtowych ich ilości – i to za niewielkie pieniądze. Jak to możliwe? Po pierwsze dlatego, bo obrót samymi kartami SIM jest w Polsce legalny (jeszcze…) a po drugie dlatego, że nie jest trudno zrejestrować wiele kart, choćby i na tzw. słupa, zwłaszcza że agencyjnych punktów rejestracji jest bardzo dużo (sklepiki, kioski, listonosze) a ponadto istnieją też metody zdalne. I tu od razu przestroga dla ewentualnych kupujących: koszt anonimowości uzyskanej dzięki takiej karcie może się z czasem okazać całkiem wysoki, gdyż nigdy nie będziemy mieć pewności, czy naszego konta użytkownika, powiązanego przecież z kartą SIM, nie kontroluje ktoś, kto może mieć złe zamiary. A to jest przecież kwestia billingów, wyłączania usług itd.
Innym zagrożeniem dla obywateli, które zaistniało już u naszych zachodnich sąsiadów, są kradzieże tożsamości i ich konsekwencje w postaci w postaci porannych wizyt stróżów prawa u bogu ducha winnych osób, którym przestępcy ukradli dane personalne i na ich podstawie zarejestrowali telefony użyte następnie do przestępstwa. Na szersze zagrożenia dla prywatności wskazywały zresztą już wielokrotnie organizacje obywatelskie, m.in. Panoptykon.
A jak to wpływa na przestępczość? Kilka krajów, które wcześniej od nas wprowadziły obowiązek rejestracji pre-paidów, właśnie się z tego wycofały (m.in Meksyk, Kanada) -ze względu na brak efektów po stronie obniżenia przestępczości. W innych krajach rozwiązanie to także jest krytykowane, zarówno za jego nieefektywność w zakresie realizacji głównego celu, jakim miało być ograniczenie zagrożenia terrorystycznego, jak i za uciążliwość tego rozwiązania oraz za stwarzanie zachęt do powstania szarego rynku kart pre-paid.
Co możemy zapisać po stronie korzyści? Poza złudnym (i to tylko u niektórych) poczuciem większego bezpieczeństwa w kwestii terroryzmu – chyba tylko satysfakcję autorów ustawy: z dobrze wykonanej, nikomu nie potrzebnej roboty.
Źródło: https://www.linkedin.com/pulse/co-nam-przynosi-obowi%C4%85zkowa-rejestracja-kart-pre-paid-konarzewski